Gdyby wycieczka klas trzecich i pierwszej A mogła trwać dłużej, pewnie nie bylibyśmy teraz w szkole. Bardzo długa podróż do Łapsz Niżnych (ośrodka prowadzonego przez ojców pijarów - Pieniny Spiskie) wszystkim dała się we znaki, ale to, co zobaczyliśmy na miejscu, zrekompensowało trudy podróży.
Nasza wycieczka w Pieniny zostanie na długo w pamięci z kilku powodów. Niektórzy po raz pierwszy w życiu zdobyli szczyt górski w Rezerwacie Homole, często u szczytu swoich możliwości. Inni doskonalili swoje umiejętności zadawania tego samego pytania na milion różnych sposobów (pytania dotyczyły w większości czasu podróży i jedzenia :- ).
Uczestnicy wycieczki z pewnością nie zapomną widoku Pienin, skąpanych w południowym, czerwcowym słońcu, które towarzyszyło nam niestrudzenie przez cały czas wspinaczki, paląc nosy, karki i ramiona zaskoczonych tak piękną pogodą gimnazjalistów. Niektóry musieli zmierzyć się z lękiem wysokości na wyciągu krzesełkowym prowadzącym na górę, której nazwa brzmi zaskakująco - Wdżar. Natomiast na torze saneczkowym mogliśmy sprawdzić, jak człowiek wygląda na zdjęciu, gdy się boi (tylko troszeczkę). Dość dużym wyzwaniem było spróbowanie wód mineralnych w Szczawnicy, które podobno potrafią odchudzać, choć smakują tak okropnie, że nikt nie pozbył się zbędnych kilogramów. Z tarasu widokowego Zamku Dunajec w Niedzicy zobaczyliśmy Jezioro Czorsztyńskie. Widok był tak piękny, że moglibyśmy tam zostać do wieczora. Ale zwyciężył głód i zmęczeni postanowiliśmy jednak wracać.
Nie zabrakło nam natomiast czasu na wspólne zabawy integracyjne przy smacznym grillu z kiełbaskami i oscypkami. Okazało się, że uczniowie znają wiersze Brzechwy, które inscenizowane zaczęły żyć własnym życiem. Graliśmy w telepatię, słówka, „palce w pralce” i integrowaliśmy się, póki nie zabrakło sił i światła. Z radością rozwiązywaliśmy zagadki fizyczne, matematyczne i biologiczne- może z powodu słodkich nagród, których mieliśmy cały wór.
To już ostatnia wycieczka kończących szkołę trzecioklasistów. Ale mam nadzieję, że nie ostatnia wyprawa w góry. Może ktoś połknął haczyk J i Pieniny zobaczy przynajmniej jeszcze raz w życiu. Naprawdę warto. Człowiek, który zdobywa góry i góry potrafi przenosić. Zapamiętajcie ten czas, kiedy byliście zdobywcami.