BYLIŚMY W SOPLICOWIE...


POWRÓT | Opis Soplicowa | Opowiadanie Beaty | Opowiadanie Bartka

W obrębie obejścia znajdował się spichlerz opatrzony podcieniami i gankiem, lamus z niewielką, arkadową galeryjką, a dalej kurnik, chlew i stodoła. Podwórze całe było chruścianym płotem ogrodzone.Ciężkie, rzeźbione, drewniane drzwi otworzyły się i stanął w nich mój przyjaciel, Sędzia. "Powitać Waszmościa w moich niskich progach" - krzyknął serdecznie i weszliśmy do sieni. Ponieważ zbliżał się już wieczór, w piecu rozpalono ogień i ogarnęło mnie miłe ciepło. Blask świec oświetlił liczne trofea myśliwskie i broń wiszące

na ścianie. Obok wisiał stary, wyblakły już nieco, gobelin z herbami rodu, a na nim portrety przodków. Przy przeciwległej ścianie stała piękna, intarsjowana komoda a na niej w maleńkich, srebrnych ramkach miniaturowe portrety polskich wodzów i bohaterów. Powyżej, w skromnej drewnianej ramie, obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem wytłoczony w skórze i bogato inkrustowany. Obok na ścianie rycina przedstawiająca bitwę pod Chocimiem.

Przeszliśmy z Sędzią do izby z wielkim drewnianym stołem, na którym stał już dzban wina. Ogień na kominku miło grzał i wokół unosiła się woń wypastowanej podłogi z tarcicy dębowej.

Z wielką przyjemnością zasiedliśmy przy stole na długiej, ciężkiej, drewnianej ławie. Na stole pojawiały się coraz to nowe potrawy, a nam czas upłynął szybko na wspomnieniach naszych wielkich czynów narodowych. Sędziemu nieraz się w oku łza zakręciła od tych wspomnień, a może i od wina, bo stare i przednie było. Żal było opuszczać Soplicowo.

Bartek Burlaga
kl.2a gimnazjum