Średniowiecze - epoka w historii i literaturze trwająca około tysiąca lat, od V do XV wieku. Świat tych czasów był bardzo charakterystyczny i kierował się dewizą "dla większej chwały Bożej". Jednak życie ówczesnych ludzi, tak jak dzisiaj, nie było łatwe. Spróbujmy się wczuć w rolę człowieka średniowiecznego i dostrzec jego problemy i jego sposób patrzenia na świat. | |
Wyobrażam sobie, że jestem mieszkańcem jednego z większych czternastowiecznych miast europejskich. Stoję na rynku, na skrzyżowaniu dwóch głównych ulic. Wita mnie hałas. Mnóstwo ludzi, zgiełk... Przed sobą widzę stragany, na których biedni handlarze próbują sprzedać kupione w okolicznych wioskach produkty rolne. Słyszę dyskusję na temat świeżości mięsa. Kupcy mają problemy. Towar im nie schodzi. Podchodzę do jednego z nich i dowiaduję się, że mają bardzo mały popyt. Powód? Zmniejszenie liczby ludności miejskiej za sprawą epidemii "czarnej śmierci". Handlarz nie odpowiada na moje pytanie odnośnie choroby. Nic nie wie. On tu tylko próbuje zarobić. Wskazuje palcem na idącą obok osobę. Medyk. Żali mi się, że na "czarną śmierć" umierają setki, a nawet tysiące osób, a on nie potrafi im pomóc, jest bezsilny. Jako powód wielkiej liczby ofiar podaje przeludnienie miasta. Palcem wskazuje na widoczną w oddali bramę. Zamknięta. Kwarantanna. Chcą zatrzymać chorobę być może nawet za cenę życia wszystkich mieszkańców miasta.
Dochodzę do wniosku, że mury nie są szczelnie zamknięte - handlarze mają towar z wiosek. Izolacja nie pomoże. Przepełniony strachem udaję się do kościoła. Po drodze mijam kilku żebraków i nieruchome, sztywne ciało bezdomnego. Napełnia mnie trwoga. Myślę o nieuchronności śmierci. Kostucha "porwie do swojego tańca" wszystkich - biednych, bogatych. Jedyną nadzieję widzę w Bogu. Śmierć jest pewnie blisko. Muszę przebłagać Pana za moje grzechy. Nie chcę być potępiony. Zatrzymuję się przed drzwiami kościoła. Spoglądam w górę. Budowla zdaje się sięgać nieba. Jest taka "lekka". Patrzę na drzwi. Dostrzegam na nich płaskorzeźbę. Przyglądam się. Widzę na nich Sąd Ostateczny - Bóg oddziela dobrych i złych. Tych pierwszych wpuszcza do swojego Królestwa, a drugich spycha w ogień piekielny. Z lękiem w sercu i jednoczesną nadzieją, że Pan mnie osłoni, wchodzę do kościoła i padam na kolana. Modlę się do Boga. Tylko w Nim moje życie i zbawienie. On moim puklerzem i On mnie osłoni przed ciosem. Zamykam oczy. Już nic nie mówię, po prostu czuwam przy Panu.
Po chwili czuję, że ktoś mnie szturcha. Ujrzałem brązowy habit przepasany pasem (cingulum). Jakiś zakonnik od św. Benedykta. Rozmawiamy. Pociesza mnie. Daje mi nadzieję w Panu. Chroni mnie przed zwątpieniem i umacnia w wierze. W tak trudnym czasie słowa otuchy są potrzebne. Nagle słychać straszny zgiełk i odgłos obijanego metalu. Dochodzi z rynku. Obaj wybiegamy, aby zobaczyć co to.
Grupa rycerzy, dość liczna, jedzie konno ku bramie miasta. Od stóp do głów zakuci są w zbroje, a w ich rękach wielkie kopie i miecze. Zakonnik dobiega do pierwszego jeźdźca i żywo dyskutują. Hrabia Zygfryd, kim okazał się być rycerz, ogłasza, że wraca ze zwycięskiej wyprawy przeciw Anglikom, przyjechał uzupełnić zapasy i opatrzeć rannych. Jutro wyrusza dalej. Zdaje się, że wojny toczone są mimo zarazy. Jakby nie dość było ofiar. Zakonnik wpada w furię. Wykrzykuje coś o papieżu i "treuga Dei". Zygfryd mówi, że wodzem wojsk angielskich jest heretyk. Kapłan uspokaja się i odchodzi. Rycerze jadą dalej. Po chwili znikają mi z oczu. Udaję się do swojego mieszkania na obrzeżach miasta. Obok niego stoi budynek cechu kowalskiego. Naprzeciw mojego domu stoją mury - kamienne, wysokie, o surowym wyglądzie. Pod nimi siedzi żebrak. Wchodzę do dwuizbowego mieszkania.
I tu zatrzymam moją wyobraźnię. Jak widzimy, byt średniowiecznego człowieka nie był łatwy. Oczywiście, bogatym feudałom żyło się lepiej. Jednak prosta ludność miała trudne życie. Miasta często były przeludnione i pełne biedoty. Okresowo nawiedzały je epidemie, np. słynna "czarna śmierć" (dżuma) ok. 1348 r. Człowiek średniowiecza miał wiele problemów i często uciekał się do Boga. Cały świat postrzegał przez Jego pryzmat. Warto zwrócić jeszcze uwagę na fakt, iż opisałem tu człowieka z biedoty miejskiej. Życie chłopów na wsi było jeszcze trudniejsze.
Tomasz Kaczmarek z klasy I liceum
inne prace językowe...