Paryż, 12.03.1867 r.
Ojcze!
Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że jestem już bardzo daleko i nigdy nie wrócę. Żałuję jedynie, że nie mogę zobaczyć teraz Twojej miny. Pewnie gderasz pod nosem i rozglądasz się podejrzliwie na boki, jak to masz w zwyczaju, i wietrzysz kolejny podstęp. Zastanawiasz się, czy to aby nie jakieś zakusy na Twoją szkatułkę. Czy już pędzisz, żeby sprawdzić, czy jest tam, gdzie ją schowałeś? Czy się spociłeś ze strachu? Biegnij zrewidować służbę, oskarż całe miasto! Zapytaj potem Jakuba, co ludzie gadają!
Od śmierci mamy traktowałeś mnie jak zabawkę i uważałeś za "złe zielsko". Pragnąłeś wypchnąć mnie z domu, wydać za mąż za Anzelma, oczywiście, bez posagu. Przez Twoje skąpstwo musiałam całkowicie wyrzec się własnej woli, nigdzie nie wychodziłam, nie miałam znajomych. Upokarzałeś mnie publicznie przy byle okazji. W okazywaniu niechęci jesteś wręcz mistrzem. Nigdy nikogo nie kochałeś, ale też nikt Ciebie nie kochał. Budzisz jedynie wstręt i pogardę, a Twoje obłąkańcze skąpstwo będzie przyczyną wszystkich Twoich kłopotów. Wstyd mi, że jesteś moim ojcem i wystawiasz siebie na pośmiewisko. Nie wszystko jednak można kupić! Pieniędzy do grobu nie zabierzesz, a chciwość z pewnością Cię do niego doprowadzi.
Odchodzę zatem z Twojego domu na zawsze, bo w przeciwieństwie do Ciebie jestem młoda i chcę zaznać normalnego życia. Być może będzie ono skromniejsze, ale za to pełne miłości, na którą Ty nie możesz liczyć.
Ze wszystkich stron otacza Cię niechęć i nienawiść. Na pocieszenie powiem, że jesteś znany w całym Paryżu, ludzie plotkują, że podkradasz owies własnym koniom, a kalendarze każesz drukować z podwójna ilością postów! Dostarczasz paryżanom istnej rozrywki!
Nie chcę, aby wytykano mnie palcami jako córkę sknery - Harpagona. Z pewnością cieszy Cię moja decyzja, ponieważ pozbyłeś się z domu darmozjada. Na Twoim miejscu byłabym jednak ostrożna. Rozpowiem o Twoich bogactwach i jestem pewna, że wszyscy złodzieje Paryża będą obmyślać plan okradzenia Ciebie. Ani dniem, ani nocą nie będziesz bezpieczny. Znam Cię doskonale i będę udzielać rad, jak i kiedy łatwo można wejść do domu i ogrodu. To będzie moja słodka zemsta, za lata upokorzeń.
Bądź zatem czujny i żegnaj na zawsze.
Eliza
Zuzanna Burlaga z klasy IIb gimnazjum
Paryż, 29 marca 1669 r.
Ojcze!
Piszę do Ciebie, ponieważ chcę się pożegnać. Postanowiłem wyjechać razem z moją ukochaną Marianną. Nie mogłem już znieść tego, jak postępujesz. Najbardziej przeszkadza mi skąpstwo.
Wiesz, że bardzo się zmieniłeś, od czasu, kiedy moja ukochana mama umarła. Najpierw nie mogłeś się z tym pogodzić, a później wpadłeś w straszny nałóg. Chciałeś mieć coraz więcej i więcej pieniędzy. Postanowiłeś je pomnażać. Pożyczałeś na wysokie procenty, oszczędzałeś na wszystkim, a nawet nie wstydziłeś się oszukiwać.
Coraz mniej czasu poświęcałeś mi i Elizie. Sami musieliśmy się troszczyć o siebie. Później zatrudniłeś opiekunkę, która nie była dla nas dobra. Lecz Ty uważałeś, że jest najlepsza, bo jej wynagrodzenie było niewielkie. Kilkakrotnie mówiliśmy Ci z Elizą, że nie lubimy naszej niani i chcemy być z Tobą. Ale Ty miałeś ważniejsze sprawy na głowie -pomnażanie pieniędzy. Z każdym dniem było coraz gorzej. Pamiętam nawet takie dni, kiedy w ogóle się nie widzieliśmy.
Ja i Eliza dorastaliśmy. Mieliśmy coraz więcej potrzeb. Mogłeś je zaspokoić bardzo łatwo i szybko, lecz nie chciałeś. Wolałeś tylko zarabiać. Chodziliśmy w starych i zużytych ubraniach. Jedliśmy bardzo mało, a pożywienie było niedobre. Wyposażenie naszych pokoi, a nawet całego domu, pozostawiało wiele do życzenia. Bardzo dobrze pamiętam dzień, w którym kupiłeś sobie szkatułkę na pieniądze. Chodziłeś rozradowany i chciałeś, aby każdy cieszył się z Twojego szczęścia.
Bardzo mnie zraniłeś, kiedy postanowiłeś wziąć ślub z moją Marianną. Nie mogłem Ci tego wybaczyć. To ja się w niej zakochałem. Tworzyliśmy bardzo zgraną parę. Szczególnie było mi przykro, gdy przypomniałem sobie, jak obiecywałeś mamie, że ona zostanie jedyną kobietą Twego życia. Chciałeś jednak złamać tę obietnicę, tylko dlatego że ten ślub przyniósłby Ci korzyści majątkowe.
Na pewno pamiętasz dzień, w którym Strzałka, z mojego polecenia, ukradł Ci szkatułkę. Wtedy zwariowałeś. Nie mogłeś bez niej żyć. Nagle Marianna nie była Ci potrzebna. Chciałem Ci przez to pokazać, jak bardzo jesteś uzależniony od pieniędzy i swojej szkatułki.
Tato! Bardzo chciałbym żyć z Tobą w zgodzie, ale dłużej już nie mogę wytrzymać. Muszę wyjechać i odpocząć. Zastanów się nad swoim życiem. Otrząśnij się. Jeżeli postanowisz się poprawić i będziesz chciał porozmawiać, to Eliza poda Ci adres osoby, która wie, dokąd wyjechałem.
Twój syn Kleant
PS. Mam nadzieję, że nadejdzie dzień, w którym spotkamy i pogodzimy się. Na razie żegnaj, Ojcze!
Grzegorz Króliczak z klasy IIa gimnazjum
powrót